Monday 20 July 2009

Book Interregnum

Właśnie skończyłem czytać zbiór reportaży Włodzimierza Nowaka "Obwód głowy" z pogranicza polsko-niemieckiego, utrzymanych w charakterystycznym dla "Gazety Wyborczej" stylu, który dobrze znam choćby z książki "Gottland" Mariusza Szczygła czy z reportaży Jacka Hugo-Badera. Na ten styl składają się szybkie, konkretne zdania, poszukiwanie atrakcyjnych dla czytelnika paradoksów, dziwactw, osobliwości oraz na swój sposób magiczne spojrzenie na rzeczywistość - wyszukiwanie nieprawdopodobnych połączeń, szperanie w najmniej znanych kątach, odważne wnioski i zakończenia. Ta ostatnia cecha bierze swój początek w twórczości guru polskiego reportażu, zaprzyjaźnionego z zespołem "GW" Ryszarda Kapuścińskiego, zmarłego w 2007r. Mam w planie lepiej poznać jego książki, podobnie zresztą jak jego poprzedników w polskim reportażu, przede wszystkim Melchiora Wańkowicza. Ostatnio zainteresowała mnie dość przenikliwa krytyka Kapuścińskiego w magazynie Slate.

Ale to nie o reportażach chciałem. Chciałem napisać o ciekawej przypadłości, która dotyka mnie w momencie zakończenia jednej książki i rozpoczynania drugiej. Zajmuje mi to zawsze dobrą chwilę, zanim wyzwolę się spod stylu i zawartości starej i na dobre wejdę w nową. To taki okres bezkrólewia, zamieszania i zawieszenia. Właśnie zacząłem czytać "White Noise" Dona DeLillo i pierwsze strony idą mi wyjątkowo pod górkę, mimo że to świetny pisarz i reprezentuje tradycję, do której mam nieograniczoną słabość. Przekonamy się, czy porwie mnie tak jak Paul Auser albo Philip Roth.

No comments:

Post a Comment