Monday 17 August 2009

O psie, krzyżu i wdowie

Podchodziłem do tego filmu z duża ostrożnością, może nawet niechęcią, bo jego reżysera, doskonałego Kazimierza Kutza, znam jako publicystę i raczej nie cenię za brak umiaru, za agresywność i nierealistyczne tezy. "Krzyż walecznych" rozpoznałem jednak juz po pierwszych minutach, wiedziałem, że będzie to kino, jakie lubię, przewrotne, głębokie, niepozbawione ironii. Obraz osadzony jest w powojennych realiach i podzielony na trzy niedługie nowele, niepołączone ze sobą postaciami bohaterów.

Pierwsza, pod tytułem "Krzyż" opowiada historię młodego żołnierza, odznaczonego krzyżem walecznych za bohaterską postawę na froncie, który na kończącej się wojnie odnalazł swoje powołanie, okrzepł, dorósł, stał się mężczyzną. Teraz, pełen dumy, entuzjazmu i dobrej nadziei, jedzie na urlop do rodzinnej wioski, w której uchodził za nieudacznika, gdzie nazywali go Wyskrobek, żeby zachwycić starych znajomych, matkę, ojca, braci swoją wojenną opowieścią, żeby urosnąć w ich oczach, odzyskać należną mu reputację. Jego zachwyt jest tak wielki, że widz od początku ma wrażenie, że musi spotkać go rozczarowanie i rozczarowanie go spotyka. Jego wioska zniknęła z powierzchni ziemii, rozjechana przez niemieckie czołgi, rozstrzelana przez niemieckie karabiny, a bohaterowi zostaje jedynie rozmowa z zastraszonym, obłąkanym starcem. Nie dochodzi do rehabilitacji, nie dochodzi do odzyskania reputacji, w ostatniej scenie młody żołnierz leży jak sparaliżowany na wojskowej koi.

Nowela "Pies", w której występuje znany mi skądinąd Bronisław Pawlik, to historia owczarka niemieckiego z obozu w Oświęcimiu, którego przygarnia młody polski żołnierz zaraz po wyzwoleniu więźniów. Postać psa skupia w niebanalny sposób powojenne dylematy moralne, problem winy, współodpowiedzialności i legitymacji etycznej do życia po katastrofie wojny. Dla psa, który mechanicznie reaguje na bodźce, atakuje obozowe pasiaki, jest lojalny wobec munduru, kwestia narodowości jest nieistotna, podobnie jak kwestia bodźców oraz wyuczonych na nie reakcji, przecież łatwo mogłyby się zmienić. Jak mówi polski żołnierz: "Pies to pies". Jego dwóch kolegów nie może jednak znieść myśli o przygarnięciu zwierzęcia, które pomagało w zagładzie. Idzie z nim na spacer, za miasto, żeby go rozstrzelać. Brakuje im jednak zimnej krwi, odwagi, ostatecznie porzucają psa. To głęboka nowela, napisana przez Józefa Hena, rodzi pytania o winę i karę, ale też używa postaci psa, żeby wywołać niepokój o kondycję człowieka, jego mechanistyczne zachowania z czasów wojny, swój, wróg, ocal, zabij, prawdziwą mentalność zwierzęcia.

Wreszcie "Wdowa", której motyw przewodni, bohaterski mit kapitana Joczysa duszący lokalną społeczność powojennego, idyllicznego Lubosza, jest bliski mitowi porucznika Zawistowskiego z Eroici Andrzeja Munka, artystycznego mistarza Kutza. Wdowa po kapitanie, grana przez Grażynę Staniszewską, osiedla się wraz z matką na zaproszenie byłej kompanii męża w małej mieścinie Lubosz, rządzonej przez weteranów wojennych w duchu gorliwego, ludowego komunizmu. Do miasteczka przyjeżdża również zootechnik z Warszawy (Cybulski). Pomiędzy wdową i zootechnikiem, parą większą niż otaczająca ich pruderyjna prowincja, rodzi się uczucie, na które nie ma społecznego przyzwolenia. Wdowa po kapitanie ma jasno określoną funkcję kontynuatorki mitu męża, jego strażniczki, nieskalanej, wzorowej. Ku zdumieniu miasteczka wdowa ucieka razem z zootechnikiem z Lubosza do szerszego świata, gdzie ich miłość nie będzie zakazana, gdzie można "żyć, tańczyć", jak mówi przezabawny fryzjer Petrak, a nie tylko celebrować w nieskończoność przeszłość, śmierć i smutek.

Genialny film w genialnej serii 50 lat Polskiej Szkoły Filmowej, której zestawy dvd z filmami oraz materiały w internecie pilnie zgłębiam, z nieopisaną przyjemnością.

No comments:

Post a Comment