Sunday 1 January 2012

Wyzwanie 30 dni

Znałem Matta Cuttsa głównie jako Pana SEO, człowieka, który zajmuje się w Google tępieniem wszystkiego, co zaśmieca wyszukiwarki. W bożonarodzeniowej "Wyborczej" przeczytałem o jego krótkim wykładzie dla TED.com, gdzie prominentni ludzie z różnych dziedzin promują najrozmaitsze pomysły.

Jego rada jest prosta. Wystarczy 30 dni, żeby osiągnąć większość celów, które sobie stawiamy, jeśli będziemy nad nimi pracować każdego dnia. Kolejne miesiące naszego życia upływają tak czy inaczej - definiując, co chcemy w ich trakcie osiągnąć, możemy je lepiej wykorzystać i skoncentrować nasze wysiłki. Poza tym, takie podejście urozmaica nasze codzienne życie. Dlaczego przez kolejne 30 dni nie napisać książki, dodając systematycznie ok. 1500 słów dziennie? A może zacząć regularnie pływać? Odwiedzać i poznawać las? Uczyć się konsekwentnie języka?



Niektóre z tych wyzwań są typowo jednorazowe. Większość nie będzie pisać kolejnej książki, bo wszystkie doznania, których poszukiwali, znajdą w pierwszych 30 dniach pisania. Wiele będzie jednak początkiem nowych nawyków, zdrowszego stylu życia, większej dawki przygody lub różnorodności na co dzień. W tym sensie, każde kolejne 30 dni będzie krokiem do ulepszania samego siebie i tego, co wokół nas.

Można się zżymać, że to szczyt sztuczności, programowanie siebie, które nie ma nic wspólnego z normalnością, że najlepiej być bardziej spontanicznym, niezaplanowanym. I tak, i nie. Mam silną reakcję obronną za każdym razem, kiedy czuję się zbyt mocno ograniczony tym, co dla siebie zaplanowałem, przeładowanym kalendarzem, zbyt wysokimi ambicjami. Instynktownie będę dążył do uwolnienia się od takich zbyt sztywnych ram. Ale pomysł na stawianie sobie 30 dniowych wyzwań wygląda na bardziej przyjazny i mądrzejszy. Po pierwsze, jest w nim pewna elastyczność. Po miesiącu zawsze można powiedzieć, że coś nie jest dla mnie. Zrobiłem to, ale to nie dla mnie na dłuższą metę. Po drugie, jest to świetny sposób na nadanie twórczego kierunku nieubłaganie płynącemu czasowi. W pewnym wieku, w pewnych okolicznościach jest to bardzo ważna sprawa.

Co ważne, 30 dni można użyć, żeby jakiś zwyczaj dodać lub usunąć ze swojego życia. Może on dotyczyć spraw zawodowych i prywatnych. To dość łatwo adaptowana metoda działania, a także osiągania całkiem skomplikowanych celów w dość prosty, przystępny sposób. Nie dziwię się, że zaprezentował ją Amerykanin - to społeczeństwo ma podziwu godny optymizm i pęd do osiągania powszechnie uznanego za nieosiągalne.

Moje typy do 30-dniowych wyzwań w najbliższych miesiącach:

USUŃ:
- bezmyślne oglądanie telewizji wieczorami,
- objadanie się słodyczami i marnej jakości jedzeniem,
- spanie w trakcie dnia,
- rzucanie notatek i dokumentów bez ładu i składu

DODAJ:
- jeden wpis na prywatnym blogu dziennie,
- 30 minut wieczorem z ksiażką,
- 30 minut dziennie z niemieckim,
- aktywność fizyczna każdego dnia,
- 30 dni z grafiką komputerową,
- fotografowanie tego samego miejsca każdego dnia,
- 30 dni z blogiem o języku angielskim,
- 30 dni z publikowaniem w 101suite / hubpages / helium i innymi sposobami na residual income,
- 30 dni z biznesem English copywriting,
- 30 dni z podstawami rysowania,
- jedno wydarzenie kulturane dziennie - odwiedzone i opisane na blogu,
- jedno miejsce historyczne / architektoniczne w Poznaniu - odwiedzone i opisane na blogu

No comments:

Post a Comment